wtorek, 20 grudnia 2016

Przeznaczeni 5.

"Wyjazd mają o 7, wstaję koło 6. Ubieram się i pędzę pod jej dom.

-Cześć skarbie!- mówię radośnie."
......................................................................................

-On-
Ona biegnie rozpromieniona, wpada w moje ramiona, a ja daje jej małego buziaka w czółko. Przedstawiam się jej rodzicom, którzy do tej pory na pewno sporo o mnie słyszeli, ale nie widzieli i wraz z nimi odwożę ją na miejsce zbiórki. W samochodzie panuję naprawdę miła atmosfera, ma bardzo sympatycznego tatę, jak i mamę. Zdaję mi się, że nie będę miał żadnego problemu z porozumieniem się z nimi. Słyszałem wiele historii, o których dziś się przekonałem.
Wsiada do autokaru, machamy jej na pożegnanie. Pojazd oddala się, a ja postanawiam przedstawić pomysł jej rodzicom, chyba nie będą źli, a tym bardziej negatywnie nastawieni.
-Przepraszam mogę zająć jeszcze chwilę?

-No oczywiście. O co chodzi, mów szczerze.

-Chciałbym zrobić taką małą niespodziankę dla Emmy, na dzisiejszym meczu. Znamy się już pewien okres czasu. Wychodzimy, piszemy, naprawdę coś do siebie czujemy. Ten dzień zdaję mi się jakże odpowiedni, na to, żeby poprosić ją o bycie moją dziewczyną, jeśli państwo wyrazili by zgodę.

-Co tu się zastanawiać. Opowiadała nam sporo, przynosisz jej bardzo dużo szczęścia, radości, wnosisz wiele nowych rzeczy. Nie mamy nic do gadania. - mówi jej mama.
-Tylko masz mi obiecać, że nie zranisz jej pod żadnym względem.- stwierdza jej ojciec, nie dziwię się jemu sam bym tak zrobił.
-Tak, obiecuję, tu i teraz. Potrzebuje, jednak środku transportu, a aktualnie moja mama jest w pracy i nie ma jak mnie zawieść.

-No dobrze, zadzwonię tylko do swojej firmy i jedziemy wszyscy razem.
Jak bardzo ucieszyłem się, że odebrali to tak, a nie inaczej.
Wsiadam i jedziemy.

-Ona-
Jejku, jaki on jest kochany. Przyjechał specjalnie z rana wyłącznie do mnie, żeby mnie pożegnać. Dał mi siły na cały dzisiejszy dzień, szkoda, że nie będzie go przy mnie.
Ciesze się z tego jak odebrali go moi rodzice, nie mieli kompletnego problemu, z tym, żeby go zabrać, a mnie podwieźć na zbiórkę. Polubili go od pierwszego wejrzenia, nawet opowiadali mu jakieś historie w czasie drogi.
Dojeżdżamy właśnie na halę. Stresuję się, bo to mój pierwszy wyjazd z drużyną, nie tak ważny, ale jednak ma wpływ na to jak potoczy się nasz dalszy los i w jaki sposób będzie ułożony nasz terminarz.
Trener stwierdza:
-Dziewczyny, i te stare i te nowe, nieważne jak to zabrzmiało! Pamiętajcie skupiajcie się, ale nie przejmujcie się, jeśli coś nie wyjdzie. To dopiero pierwszy mecz. Będziemy jeszcze ciężko pracować tym składem na jakiekolwiek sukcesy. Głowy do góry!
Zaczynamy biegać wokół sali, rozgrzewać nadgarstki i wszystko co potrzebne.
Wiara w siebie, jest najważniejsza!

-On-
Jesteśmy na miejscu, widownia jest spora. Akurat przypadkiem widzę jej trenera, wraz z rodzicami Emmy, tłumaczymy jaka jest sytuacja i czy można by było zrealizować ustalony plan.
-Ojej, ktoś tu będzie miał niespodziankę. No pewnie! Siadajcie na samej górze trybun, żeby zbytnio was nie widziała, a pod koniec meczu, poprosimy wszystkich o nie wychodzenie, a na dodatek poproszę pewną zaufaną osobę, żeby włączyła klimatyczną muzykę i masz tam zatańczyć z nią. Umowa?!

-Umowa.. - stwierdzam przytakująco.
Wspinamy się na górne rzędy, odnajdujemy miejsca i skupiamy się na meczu.
Zaczynają się krzyki, płacze, radość, jej drużyna wygrywa, wszyscy jesteśmy dumni.
Przyznaje się:
-Strasznie się stresuje. Boję się, że mi nie wyjdzie.
-Ej chłopie twardy jesteś, dasz radę. - mówi jej tata i klepie mnie po ramieniu. Szkoda, że mój własny ojciec mnie tak nie zmotywuje.
On zaś dodaje mi to otuchy.
Mecz zbliża się ku końcu. Wszyscy szykują się do wyjścia, jednak rozlega się głos.
-Prosimy o pozostanie na miejscach i nie wychodzenie z sali.
Wszyscy spokojnie siadają na miejscach, a ja schodzę powoli po schodach.
Robi się cicho, wszystkie siatkarki rozchodzą się, zostaję tylko ona, zdziwiona, chcę już iść, ale widzi mnie. Podchodzę do niej, rozlega się głośna, ale spokojna, wolna muzyka.
Podaję jej rękę i zapraszam do tańca, tak jak obiecałem. Ona nie sprzeciwia się i pogrążamy się w muzyce.
Mija to tak szybko, dźwięki ucichają, a całe trybuny wstają, klaszczą, wiwatują. Wychodzi jej trener i mówi:
-Przychodzi taki moment w życiu każdego z nas, że poznajemy osobę, która miesza nam w głowie. Czujemy obowiązek, który wspomina o wierności, spędzania razem czasu, wzajemności i pomocy. Tak o to przez nasz ośrodek sportowy, gdzie nie trenują tylko obecne tu siatkarki, również piłkarze, koszykarze, połączył tych młodych ludzi. Uczymy ich wytrwałości i pewności siebie w tym co robią. Teraz nie przedłużając już, chciałbym oficjalnie ogłosić obecnym tu ludziom, że o to ta młoda kobietka, i ten dorastający mężczyzna stają się parą, jeszcze nie małżeństwem, ale kto wie.- zaśmiał się.- Poproszę o gromkie brawa.
Widzę tyle uśmiechniętych ludzi.
Sala zaczyna robić się powoli pusta.

-Ona-
Rozpoczynamy mecz, nie jest prosto. Przeciwnicy starannie i efektownie odbijają każdy rzut, nie zaskakuje ich żadna zagrywka. Mimo naszego powątpiewania w pewnym momencie, doprowadzamy rozgrywkę do końca i to z wygraną. Czuję tęsknotę za nim.. czemu go tu nie ma.
Nagle z głośników rozlega się komunikat:
-Prosimy o pozostanie na miejscach i nie wychodzenie z sali.
O co może chodzić? Wprowadza mnie to w zmieszanie. Próbuję przyłączyć się do grupy moich koleżanek, jednak one się oddalają, a ja obracam się i na schodach widzę podążającego w moją stronę Alana. Tak to on?! Czy ja mam omamy?! W sali panuję cisza, którą przerywa kojąca, spokojna, idealna do wolnego tańca, muzyka. Podchodzi do mnie.
-Czy mogę poprosić panią do tańca?
Nie mam nic do gadania. Przytulam się i jestem pogrążona w tańcu.Było tak cudownie, że nawet się nie obejrzałam, a to już koniec i właśnie cała sala klaszcze dla Nas!
Z daleka zauważam również moich rodziców, którzy posyłają mi uśmiech. Na środek wkracza trener wygłaszający przemowę, która naprawdę była szczera, wywołała we mnie takie.. wiedziałam, że mogę na nich wszystkich polegać, dają mi taką siłę.. Sala pustoszeje, rodzice gdzieś znikają. Zostaję sama, tylko z nim. Patrzy mi się w oczy po czym pyta:
-Emma, wiesz jak bardzo mi na Tobie zależy, specjalnie dla Ciebie tu przyjechałem. Chciałbym Cię spytać, jeszcze nie o to czy zostaniesz moją żoną- zaśmiał się. - ale czy zostaniesz moją jedyną wybranką, potocznie zwaną dziewczyną?
Humor jemu dopisuje, jak zwykle, ale co tu zwlekać.
-Tak zostanę tą jedyną, a ty moim jedynym i najukochańszym.. - zakręciła mi się łezka.
-No co to za płakanie, kochanie ciesz się.
Po czym, dostaje namiętnego buziaka.
Jak ja go kocham..
Wychodzimy, za drzwiami dostaję masę gratulacji, od rodziców, trenera, dziewczyn.. wszyscy są naprawdę ah.. brak aż słów!


-On-
Jestem dumny. Zrobiłem to. Poprosiłem ją.. już oficjalnie jesteśmy razem. W końcu nie będę sam. Ona jest moim całym światem, co bym bez niej zrobił.
Czekam, aż przebierze się i wyjdzie do nas znowu.
-Widzisz mówiłem Ci! Dałeś radę? Dałeś! Tylko teraz pamiętaj o naszej umówię,bo jak ją złamiesz to masz problem młody.. aj masz..- powiedział jej ojciec.
-Tak jak wcześniej wspomniałem i obiecałem państwu, nie skrzywdzę jej pod żadnym względem. W końcu to ta jedyna..
Ona wychodzi. Podchodzę, łapię za rękę i wychodzimy z budynku. Pakujemy się do samochodu, aby szybciej dotrzeć do miasta i mieć czas tylko dla siebie. Podczas powrotu nie ma smutków, wszyscy są zadowoleni. Szkoda, że u mnie już tak nie ma. Nie mogę żyć przeszłością, ale właśnie muszę się pochwalić mamie!
Ja: Mamo. Możesz być dumna. Jesteśmy razem. Obiecałem, że nie zranię.
Mama: Brawo. :) <3 Kocham Cię pamiętaj..
Wiedziałem, że wtedy dla mamy zrzedł humor, bo przypomniała sobie o tym co było z tatą. Byłem pewny, że to właśnie ona najbardziej trzyma kciuki za Nas. 

...............................................
Witajcie!
Mam nadzieję, że część się spodobała, chciałabym podkreślić, że dzisiejszy rozdział dedykowany jest Patrycji, z okazji jej urodzin. Również życzę Wam Wesołych Świąt, które już tuż tuż!



Przeznaczeni 4.

-Ona-
Postanawiam, że wyjdę z Dianą, bo nie ma co, ale nie mam dziś niczego w planach. Umawiam się w centrum handlowym.Przy okazji coś zjemy, wypijemy, pogadamy, a może coś kupię, bo ostatnio moja szafa prezentuję się „ubogo”.
Tak jak to ja, zanim się ogarnęłam, patrzę a na zegarku 14.21, za 9 minut mam autobus prosto pod galerię no niech to! Rzucam szczotkę, odłączam telefon od ładowania, wrzucam wszystko co przyjdzie mi na myśl do torby i biegiem znikam z domu.
Przychodzę punktualnie, akurat autobus przemierza ulicę obok, uff zdążyłam.
Wsiadam, rozglądam się, może ktoś znajomy, akurat jedzie w tamtym kierunku, jednak nikogo nie dostrzegam. W końcu mam tak dobry humor, że można pozazdrościć.
Zbliżam się do głównego wejścia, gdzie już widzę rozweseloną Dianę. Macha do mnie szalikiem jakbym nie wiedziała, że to ona, aj ta moja przyjaciółka.
Jak zwykle witamy się, tulimy, buziaczki i lecimy podbijać sklepy.
-Patrz jak ślicznie, jejku, przecież coraz bliżej święta!

-Jeszcze nie tak blisko, no koło miesiąca, ale jak zwykle za szybami widnieją bożonarodzeniowe dekoracje. Przyznam, że klimat jest cudowny! Jak ja kocham te święta!

-No właśnie prezenty, rodzina w pełnym komplecie, uśmiech! Czego chcieć więcej!

-Ja wiem czego..- zagłębiłam się w rozmyśleniach.

-No niby..

-A Alan? Go mi brakuję w tej całości, ale to tylko teraz..

-Aa.. wyjechał na te zawody? A ten jego kolega przystojny też?

-Diana o kim ty mówisz? I kto tu się zakochuje? - zaśmiałam się.

-Ten taki noo.. jego najbliższy znajomy..

-Louis? No tak, pojechali razem,więc jesteśmy obydwie same,aj. Ale nie podejrzewałam, że spodoba Ci się właśnie on.

-A w ogóle wiesz, czy ten twój to szykuje coś więcej, czy dalej będziecie tacy bez zobowiązań?

-Ja tam nie narzekam. Nie mogę na niego naciskać, chociaż nie ukrywam, że czas ulatuje, a my nie robimy tego kroku, no ale to może nie na to pora

-Wmawiaj sobie, a później Ci ucieknie.
-Ty lepiej pilnuj swojego- powiedziałam lekko zirytowana, bo jednak nie można nikogo przymuszać do czegoś, a w szczególności do miłości.. chciałabym zaznać tego uczucia, kiedy mnie poprosi, ale nic nie poradzę. Cierpliwość wynagradza później, więc co tu narzekać. Oby ta bajka trwała!

-On-
Dojechaliśmy na miejsce, niezła kwatera, szykują się ciekawe noce. Wyjazdy z drużyną zawsze sprawiały mi przyjemność, zabawa, rywalizacja, wygrane, czasami porażki, po których wszyscy wspólnymi siłami się podnosiliśmy, ale brakowało mi jednej osoby.

Ja: Siedzę aktualnie w pokoju, niby jest ok, ale brakuje mi czegoś..
Mama: Synek, przecież wszystko wziąłeś.
Ja: Ta, wszystko.. ale nie wszystkich, chcę do Emmy.
Mama: Oj.. nie narzekaj! Świat się nie zawali. Graj jak najlepiej, dla mnie i dla niej. Kocham Cię buziaki.


No tak mamo, najlepiej powiedzieć „Świat się nie zawali”, pomocna dłoń..
Siedzę, zerkając na telefon, ale czego ja oczekuję, że sama napisze, chyba się grubo mylę, co do tego co ona ma zamiar robić. Przychodzi powiadomienie. Myślę, że to ona, ale nie. To od Louisa:
„Stary złaź już na dół, bo zaraz idziemy na trening, będziemy sobie biegać po lesie!”
Kompletnie nie chcę wychodzić.. Jest szaro, buro, ponuro, a no dodatek tak zimno, ale cóż trzeba słuchać się trenera.
Schodzę na dół.

-Ona-
Błądzimy bez celu po galerii, zaliczyłyśmy już parę sklepów, kupiłam kilka nowych bluzek, jedną parę spodni, teraz została nam ostatnia atrakcja, jedzenie, ale nie mamy ochoty zbytnio jeść na mieście, więc wpadam na pomysł zorganizowania nocki, będę przynajmniej miała co robić.

Ja: Hej! Mogę zaprosić Dianę na noc? Zrobimy jakąś dobrą sałatkę na kolacje, pooglądamy filmy, a tato wrócił do domu?
Mama: No dobra zapraszaj, tak wrócił, więc tej sałatki będzie potrzeba o parę porcji więcej. To do zobaczenia.

Idziemy do mnie. Początkowo rozwalamy się obie na łóżku, bo jesteśmy tak zmęczone tymi zakupowymi wędrówkami.
Nadchodzi wieczór, robimy nasze wieczorowe, popisowe danie, co prawda przepis banalny, ale jaki pyszny. Po niezłej zabawie przy przygotowywaniu jedzenia, spożywamy go spokojnie i ponownie wracamy do mojego pokoju.
Gadamy i próbujemy wymyślić jakiś plan na tą noc, bo jednak nie będziemy siedzieć i zrzędzić. Nie musimy długo czekać, rodzice idą spać, a do mnie przychodzi sms:

„Ten jedyny”: Ej księżniczko,śpisz czy nie?
Ja: No co ty.. nie śpię. Diana u mnie jest!
„Ten jedyny”: A to gitara.

Czekam na jakąś wiadomość, nic nie przychodzi. Po 5 minutach rozlega się mój dzwonek w telefonie, biegnę szybko, bo przypadkowo możemy obudzić rodziców, to on dzwoni.
Pokazuję Dianie na co ona:
-No odbieraj!- krzyczy
-Dobra już!
Odbieram, a w słuchawce słyszę jego głos:
-No hej Emma. Co tam u ciebie mała?
-No hej Emma..- ktoś z tyłu przedrzeźnia Alana zakładam, że to Louis
-Ucisz tam kolegę. - śmieję się. - znaczy w sumie siedzimy i się nudzimy
-Dawaj na głośnomówiący – drze mi się do słuchawki Diana.
-Dobra. - niech jej będzie, myślę.- A wy co tam porabiacie? Czyżby siedzisz z Louisem?
-Żebyś wiedziała, tylko on jest taką małpą i się jeszcze szczerzy mi tu do telefonu.

-Ooo Louis!!!- zaczyna ekscytować się moja przyjaciółka.
-Wiesz co daj go do telefonu, niech sobie porozmawiają, bo chyba nam nie dadzą dojść do słowa.

Czekam już głupie 20 minut, zabieram jej telefon.
-Dobra, pozarywasz kiedy indziej dawaj mi Alana.
-No weź Emmuś, skarbeczku, daj mi ją. -błaga Louis, na co ja go zbywam.
-Nie, poproszę mojego Alana do telefonu.

-No dobra, to ja się oddalę od Louisa i troszkę pogadamy, póki jeszcze czas.

-Pewnie zaraz musisz iść, a to przez nich, chyba ktoś się zakochał, ajaja. - śmieję się.
-Moje serce to chyba normalnie chcę uciec, z tej tęsknoty.

-O to chyba ktoś też i mnie kocha.

-No pewnie, a mnie ktoś chociaż lubi?

-Lubi, mało powiedziane, nie martw się. Ja też..

-Ej tylko nie smuć się, przyjadę niedługo.

-A jakie plany na jutro?

-Od rana treningi i jeden mecz się szykuję, ale mało ważny.

-Ja tam jutro się uczę, bo pojutrze przecież szkoła.. i idę na siatkóweczkę!

-To powodzenia, kujonku kochany, ja mam nadzieję, że nieźle się tam spisujesz z tą siatkówką.

-Spokojnie siary Ci nie zrobię.
Nasza rozmowa ciągnęła się, aż po godzinę, ale on musiał kończyć.
Patrzę, a Diana już tam chrapie, chyba się zanudziła. Postanawiam ją obudzić, a co tam
Krzyczę, a ona wstaję jak oparzona.
-Boże czemu drzesz się?!

-Chciałam Cię skutecznie obudzić- uśmiechnęłam się perfidnie.

-Ale kobieto już jest 1, chodź spać.

-Nie ma po co spać, miłość mnie rozbudziła, musimy pogadać!


-On-
Nie widzieliśmy się już prawie trzy tygodnie, jednak pisanie sms-ów jest okay, ale nie satysfakcjonuje, jak spotkania w realu i całkowite oddawanie się tylko tej osobie. Wiem, że dziś ona wyjeżdża.. ale tym razem ją zaskoczę. Dowiedziałem się o dokładnej lokalizacji tego wydarzenia, więc zrobię jej miłą niespodziankę.
Wyjazd mają o 7, wstaję koło 6. Ubieram się i pędzę pod jej dom.
-Cześć skarbie!- mówię radośnie..


sobota, 10 grudnia 2016

Przeznaczeni 3.

-Ona-
On składa mi zachęcającą propozycję, mamy pobyć ze sobą, aż do wieczoru.Nawet nie miałam co się zastanawiać, byłam taka zachwycona, tylko mam nadzieje, że mama nie będzie miała mi za złe.Póki możemy być razem, bardzo chcę z tego skorzystać
Ja. Mamusiu, jest sprawa. Mogę wrócić wieczorkiem? Proszeee!
Mama. Hm, a czemu?
Ja: To taka okazja, że nie mogę jej przegapić. Nie będę wracać sama, nie martw się. Buziaki <3.
Mama: No dobra, pogadamy jak wrócisz, tylko nie szlajaj się taką późną nocą.. Buziaki!
Wychodzimy razem z kawiarenki, robi się coraz ciemniej. Idziemy. Po paru minutach spaceru, wyczuwam, że dostałam czymś w kurtkę. Odwracam się, widzę go ze śnieżką.
-O nie! Tak się chcesz bawić. - wykrzykuję i rzucam w niego.
-O tak! Tak chcę się bawić, z Tobą warto.
Zaczynamy wielką bitwę na śnieżki, sprawia to mi tyle radochy, dawno się tak nie cieszyłam! Po chwili jestem cała mokra od śniegu. Robi mi się coraz zimniej. Niestety moje ubrania trochę przemokły, może trochę to za mało powiedziane.
-No i co maluszku, wygrałem. - mówi zadowolony.
Ja odruchowo wtulam się, bo dosłownie zaczynam drżeć.
-Nie wiedziałem, że Ci tak zimno. Oj, przepraszam..
Przytula mnie mocniej, kochane z jego strony, ale się odegram za to w jakim stanie jestem ja i wszystko co do mnie zależy. Śnieg trafia pod jego koszulkę.
-Podobno jesteś gorącym chłopakiem to chyba dla ciebie nie problem- wpadam w śmiech.

-On-
Śnieg ląduję za moją koszulką. Od razu do mojej głowy dochodzi sygnał : Ja sobie na to nie pozwolę. Ona zadowolona biegnie w przeciwną stronę, jednak niech nie myśli, że jej nie dogonię! Łapię ją i biorę na ręce.
-No i kto tu teraz nie ucieknie?
Zaczyna wymachiwać nogami, ale ja jej nie puszczam, po chwili wie, że nie ma szans.
-A kto tu powiedział, że ja chcę uciekać – mówi rozbawiona Emma.
-No dobra, jak nie chcesz uciekać, to nie ma problemu. Ale teraz nie licz, że Cię puszczę.
Jestem z nią tak blisko, to takie skryte marzenie każdego chłopaka, ale nie chcę zrobić kroku za daleko. Posyłamy sobie spojrzenia, nasze głowy się praktycznie stykają. Chciałby dać jej buziaka, ale mam silna wolę, „załóżmy” i opanowuję się. Robię to tylko dla niej, tylko, żeby się nie zraziła i została na dłużej.

-Ona-
Uciekam przed nim, ale czego ja się spodziewałam. On trenuje parę razy w tygodniu, biega szybko i że niby nie złapie takiej Emmy.. po chwili łapie mnie za biodra i podnosi do góry. Próbuję się wyrwać, ale nie ma co, nie będę się wysilać. Zawijam się jak małpka, jest tak wygodnie. Nasze ciała są tak blisko.. Chciałabym czegoś więcej, ale to dopiero początek, nie ma co się łudzić. Szkoda, że czas mija tak szybko. Ja chcę być z nim dłużej!
-Wiesz co.. zaraz będziemy musieli wracać. - krzywię twarz, bo jednak nie chcę mi się iść do domu.. wolę być z nim.
-No, ale się nie smuć chociaż maleńka.
-Jak mam się nie smucić, weź ty.. coś nie umiem, wolałabym z Tobą jeszcze troszkę pobyć, a nie już się zmywać do domku... - mówię zrezygnowanie
-To może pora się nauczyć. Pomogę Ci w tym z chęcią,  ale nie martw się wychodzimy już niedługo, przynajmniej się postaramy! Jeśli będziesz tak łaskawa, to mogłabyś od razu dać mój swój numer.
-A no oczywiście, już ci daję. - chociaż to mi zostaje, ale będę za nim tęsknić.
Docieramy już pod mój dom, pora się rozstać, ale ja tak bardzo..
-No więc tak tu właśnie mieszkam. - wskazuje na dom stojący na brzegu ulicy.
-Na bogato widzę, no więc leć do domku. Tylko wiesz, właśnie sobie przypomniałem.. bo w następnym tygodniu jedziemy na ważniejszy turniej i może wyjść tak, że się nie spotkamy, ale w kontakcie pamiętaj! Uśmiech!
Szkoda, że wszystko jest przeciwko mnie, akurat musi teraz jechać na jakieś głupie zawody, no ale cóż. Poczekam, przynajmniej będę z nim pisać sms-y!
Musimy się pożegnać. Ostatni raz zerkam na niego, przytulam go i oddalam się..
Wchodzę do domu. Dochodzi do mnie, że to działo się naprawdę. 

-On-
Odprowadzam ją, odchodzi. Wpatruje się tylko jak znika w oddali. Będę za nią tęsknić, jednak zawody są ważne, muszę się przygotować. Zdobyłem jej numer, to już postęp. Niech się nie martwi będę do niej pisać, chociaż tak częściowo zastąpię jej siebie. Wiem, że to na pewno nie zmieni wiele, ale liczy się moja dobra intencja. Teraz nie dowierzam! To zdarzyło się naprawdę. Ona szczęśliwa, ja w sumie byłem zachwycony. Nosiłem ją na rękach, bawiłem się.. tak bardzo brakowało mi czegoś takiego, a raczej kogoś takiego jak ona. Tego szczęścia nie widziałem u najważniejszego wzoru w moim życiu, rodziców.Po ich rozstaniu, miłość dla mnie była troszkę skreślona, sam nie wiem czemu mój organizm tak zareagował. Przy niej wszystko jest inaczej. Wracam, ale nigdzie mi nie spieszno. Podążam rozświetlonymi uliczkami, jakie miasto nocą jest piękne, muszę ją kiedyś zabrać na taki spacer. Wbijam jej numer i dodaje do kontaktów zapisując pod nazwą „Ta jedyna”
Ja: Cześć maleńka. Dotarłaś cała i zdrowa? :)

-Ona-
Tylko przekraczam próg drzwi, a mama zasypuje mnie toną pytań, tak jak obiecałam mam wszystko  wyjaśnić. Tłumacze jej, a ona nie ma problemu ze zrozumieniem. Od razu widzi jaka jestem rozpromieniona i jaką sprawia mi to radość.
-No córeczko, jestem dumna. Oby coś wyszło, a chociaż zdradzisz jak się poznaliście? Czy to jakiś sekret, ale mamusi zawsze możesz zdradzić!
-To śmieszna historia, a zarazem bolesna, bo jak byłam na treningu, to on przypadkowo mnie potrącił no i jakoś tak to wyszło.
-Ha. No widzisz, przypadek, a jednak!
Patrzę na wyświetlacz telefonu, a tam wiadomość.
Ktoś: Cześć maleńka. Dotarłaś cała i zdrowa? :)
Domyślam się już od kogo ta tajemnicza wiadomość, od Alana! Zapisuję jego numer jako „Ten jedyny”.
Ja: A dotarłam, dotarłam. Nie masz co się martwić. Jestem, aż takim ciekawym obiektem, że podziwiałeś mnie jak wchodziłam do domu? Haha:)
„Ten jedyny”: Żebyś wiedziała, musiałem dopatrzyć tego, żebyś bezpiecznie dotarła. Już się stęskniłem, a to minęła dopiero godzina, eh no nie.:(
Ja: Ej, ja też.. a teraz postało nam czekanie, ale Bogu dzięki ja jestem cierpliwa. <3
„Ten jedyny”: Ja przeciwnie, no ale muszę wspierać zespół, nic nie poradzę.. ale obiecam, że to nadrobimy za jakiś czas!
Ja: Już się nie mogę doczekać, aż znowu Cię pokonam w bitwie na śnieżki!
„Ten jedyny”: Wcale mnie nie pokonałaś ani nie pokonasz, kłamczuszku..

-On-
No nie, już mija półtora tygodnia. Gdzie ona jest? Gdzie mój skarbek? Tak tęsknię, a dopiero dzisiaj -wieczór jadę na zawody. Daje buziaka mamie, biorę torbę i wychodzę z domu. Zmierzam w kierunku ośrodka, bo zbiórka już zaraz.
Ja: Już pędzę na zbiórkę i zaraz wyjeżdżamy.
„Ta jedyna”: Trzymam kciuki! Ja niedługo też jadę z zespołem na zawody co prawda jednodniowe, ale ty się stęsknisz ajaj.
Ja: A weź nic nie mów. Na razie muszę kończyć. Pa skarbie.
Zbytnio nie ciągnie mnie,żeby zostawić telefon bo przynajmniej mam ją w wyświetlaczu, ale wiem, że trener, jest troszkę uczulony na te wszystkie gadżeciki. Mimo, że nie jesteśmy dzieciaczkami z przedszkola dalej nas tak traktuje i czepia się do używania nawet telefonów..
Wchodzimy do autokaru i odjeżdżamy, długa trasa przed nami..
Minęła godzina, a mi jest coraz nudniej.
-A no opowiadaj jak ta laseczka? – wtrąca się Louis.
-A dobrze, dobrze, tęsknie za nią tak, że masakra. Bezsilny jestem.
-Ja za swoją też bym tęsknił, ale nie mam jej, może znajdę. Chociaż po Lenie to mi się czegokolwiek odechciewa.
-Weź, tam nie narzekaj można sobie znaleźć kogoś od tak. Byłem innego zdania, ale Emma zmienia wszystko obraca i życie, aż nabiera kolorków. Jeszcze nie jest moja dziewczyną oficjalnie, ale co to za problem? Jeszcze troszkę i będzie tylko moja!
-No to powodzenia, teraz lecimy w kimę, bo jeszcze daleka droga, a zmuła jest ostra.
-No to dobranoc!- zaśmiałem się.
Próbuje zasnąć, ale coś mi nie daje zasnąć, a raczej ktoś.. 

-----------------------------------------------------------
Mam nadzieję, że część napisana w miarę ciekawie. Po raz trzeci zapraszam do komentowania,. Dziękuję jednak za opinię pisane w wiadomości prywatnej oraz bardzo dziękuję osobom, które mnie wspierają i motywują, mam nadzieję, że coś osiągnę. 
Do zobaczenia <3 

piątek, 9 grudnia 2016

Przeznaczeni 2.

-Ona-
Mija już 6 dzień, a on dalej krąży gdzieś w mojej głowie, ciągle widzę jego spojrzenie pełne miłości, a może jednak się mylę, ale żyjmy w przekonaniu, że właśnie o tym myślał. Tak bardzo brakuje mi tego, żeby móc uścisnąć jego dłoń. Taka błahostka, a jak cieszy. Przypominam sobie to kiedy wspomniał jak się nazywa.. Alan.. te imię tak zapada w pamięć. Sama nie wiem co się ze mną dzieje. Chyba coś przejmuje nade mną władze, ale nawet Diana zwróciła uwagę, że od tamtego dnia, jestem rozweselona, pełna energii, ale co jakiś czas odpływam gdzieś w rozmyśleniach, które tworzą tylko historię dalszej przyszłości mojej i jego. Co ja paplam. Może nic z tego nie wyjdzie, ale ja tak w to wierzę, tak mnie nosi, Chryste gdzie on jest?!

-On-
Mija 6 dzień. A moje serce jest w pułapce, a głowa ustala to co będzie. No nie mogę, czemu tak jest. Tylko czekam, aż moje oczy ją ujrzą.
-Alan. Co się z tobą dzieję? Halo Ziemia! Czy ty mnie w ogóle słuchasz. - krzyczy Louis.
Ja dalej pogrążony w marzeniach odpowiadam.
-Co się ze mną dzieję? Ty jeszcze mnie pytasz?! Stary spotkałem nieziemską laskę, jak mam Cię słuchać teraz tylko ona mi w głowie. Miała na imię.. Emma! No tak Emma. Boże muszę ją spotkać, tak bardzo..

-Hoho, ktoś w końcu znalazł swoją miłość, kto by pomyślał. A kiedy umówiłeś się na romantyczną kolacyjkę czy randeczkę?

-Nawet mnie nie dobijaj. Znam tylko te cholerne imię, a tak jej pragnę. Ona jest taka cudowna, ma taki śliczny uśmiech, oczy, nogi, no wszystko!

-Jak to znasz tylko imię, ty sobie kpisz?

-Nie. To przykra prawda.
Dalej nie wiem co mam zrobić. Jak odnaleźć osobę, której znasz tylko podstawowe dane? Stęskniłem się za nią, mimo że jesteśmy na etapie podania sobie ręki.. Mam nadzieję, że nie zrobiłem wielkiego błędu i w końcu odnajdę moją zgubę.

-Ona-
Dziś jest tydzień od tego spotkania! Idę na trening z nadzieją, że go spotkam znowu i nie skończy się to na moim bolesnym upadku! Przebieram się, uczestniczę w rozgrzewce, gramy jedną grę, jednak coś mnie non stop rozprasza, wcale nie wychodzą mi odbicia. Czas płynie, gromadzi się coraz więcej osób czekających na zawody piłki nożnej, które mają odbyć się na sali po naszych zajęciach. Mój brzuch powoli umiera, czuję taki ból, to wszystko przez stres, bo nie wiem czy go spotkam. A jeśli tak to jak wyglądam?! Czy jestem spocona, ohydna, a może rozczochrana od prawej do lewej?! Nie było czasu, wychodzę. Nie widzę go. Jest mi smutno.. miałam nadzieje, wiedziałam, że nikłą. Pakuje torbę i wychodzę z szatni. Diana wyczuwa na kilometr, to co mnie przytłacza. Od razu mnie przytula i proponuje gorącą kawę, która przyda się w zimowy wieczór, jednak obie słyszymy za nami wołanie:
-O Emma chodź tu!
Zawracamy się, widzę kto mnie wołał to on. Nie kryję radości, biegnę w jego stronę i bez skrępowania, przytulam się mocno do jego torsu. Dopiero po tym, dochodzi do mnie co zrobiłam.
-O jeju przepraszam. Nie chciałam być taka nachalna.

-Oj tam nic się nie stało..-zaśmiał się i lekko się uśmiechnął, patrząc wprost w moje oczy- Mam dla Was propozycję. Akurat gram mecz, może zostaniesz z koleżanką, a później wyskoczymy gdzieś w trójkę?
-Świetny pomysł!
Wołam Dianę i zajmujemy wygodne miejsca.

-On-
Trening jak trening, ale dziś ważny mecz, więc idę zwartym tempem i przygotowuję się do dzisiejszej walki przeciwko co prawda według mnie słabej drużynie. Wszedłem na salę, zaczynam szybkie rozciąganie, a moim oczom ukazuję się ona tak to ona! Wpadam w zachwyt, wiem, że to ten moment. To znak, że znowu ją spotykam! Wołam ją, po czym odwraca się i idzie w moją stronę, a raczej biegnie. Jestem zdziwiony, czy chce się ze mną rozliczyć? Nie, ona wtula się we mnie, a moje serce zaczyna bić coraz szybciej, a na twarzy ukazuję się uśmiech. Ona przeprasza, ale nie ma za co. Tak jak myślałem jest cudowna.. zapraszam ją wraz z przyjaciółką na mecz i wiem, że dzisiaj nie mogę dać plamy. Będę starać się grać z całej siły, bo tu na tej sali jest moja ukochana, ta która skradła wszystko co należy do mnie. Przyszła pora meczu, dam czadu. Tak jak zakładałem, skład mają cienki, więc dam radę. Emmo nadchodzę!
 
-Ona-
Mój wzrok przyciąga jego pociągająca sylwetka, nie mogę się napatrzeć. Końcówka meczu, a on strzela bramkę, po czym puszcza do mnie oczko, tak jakby to było tylko dla mnie. Taka drobnostka,a jak było mi miło. Wybieramy się we trójkę do pobliskiej kawiarenki. On pyta:
-To co dama sobie życzy? Kawa, herbatka, gorąca czekolada, do pani usług!- posyła zalotny uśmiech.
-No co ty sama zamówię i zapłacę.

-No chyba żartujesz, nie zabieraj mi takiej przyjemności.
Po czym wtrąca się Diana:
-Wiesz co akurat napisała do mnie mama, muszę wracać na chatę. Widzimy się jutro w szkole. Pa Alan.
Wiem, że to tylko wymówka, która nie jest nawet realna, ale ona chcę dla mnie dobrze. Chcę, aby to co jest między nami poszło krok dalej. Prze chwilę jesteśmy skrępowani, ale trwa to dosłownie parę minut, aż rozmowa nabiera kolorów. Wiem o nim coraz więcej, nie czuję już żadnej bariery. Teraz jest nasz czas, teraz jesteśmy sobie przeznaczeni. Nic nie może się zmarnować. Uczucia są delikatne, ja zresztą też.. pora na pierwszą, prawdziwą, a na dodatek dojrzałą miłość. To ten czas.

-On-
Biegnę w stronę bramki! Tak to ten moment! Tak udało mi się, a ta bramka jest tylko dla niej. Jak bardzo mi na niej zależy, to jest nie do opisania. Mecz dobiega końca, zgarniam dziewczyny proszę o chwilkę na ogarnięcie się, bo jednak przy niej muszę jakoś wyglądać. Staram się zrobić to jak najszybciej, a gdy jestem już gotów, z radością otwieram drzwi i posyłam jej miłe spojrzenie. Zmierzamy w stronę bardzo przytulnej kawiarenki, w której osobiście lubię przebywać, ale tylko z odpowiednim towarzystwem, a ona, no i tak jej przyjaciółka, bo nie mogę tego faktu pominąć, są jak najbardziej przypadające mi do gustu. Próbuję zaproponować jej coś do picia, ale ona udaję jak każda, typowy tekst „Nie, nie musisz”. Ja wiem, że muszę, jestem do tego wręcz zobowiązany. Diana mówi, że musi iść, trochę szkoda, jednak dla mnie to idealny moment na coś więcej, jakąś dłuższą rozmowę. Początek taki niewinny, a w końcu rozmowa staję taką wciągająca, jej głos powoli mnie "uzależnia", mogę jej słuchać dniami i nocami, a jej uśmiech tak olśniewa. Boże Alan, zrób coś..
-Jak tam dzień minął?- wypalam z głupim pytaniem, ale to stress..
-Jeśli moja wypowiedz ma być szczera do bólu to dzień był w sumie obojętny mi, normalny dzień, ani dobry ani zły, ale od momentu treningu robi się coraz lepszy.
-Tak w ogóle to ta akcja na meczu była dla Ciebie. Chyba nie wypadło, aż tak źle.

-No co ty, było super! Cudna niespodzianka tyle ci powiem.
Aż ciepło mi na serduszku się zaczyna robić. W porównaniu do tego co jest za oknem, prószy śnieg, wszędzie zaspy, to ja jestem taki rozpalony, że hoho. Pytam ją:
-Ej, a masz może jeszcze troszkę czasu?

-No pewnie, tylko napisze sms-a do mamy i możemy siedzieć do nocy. - zaśmiała się.- Ale no wiesz jest jeden warunek!

-Hmm jaki?

-Że odprowadzisz mnie do domu, bo wolałabym sama nie ciągać się po nocy.

-No pewnie, nie ma problemu. Odprowadzę Cię tam gdzie zechcesz.
Widzę w jej oczkach iskierkę, która mówi, że spisuje się nieźle. 

------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję, że kolejna udana część. :) 
Zapraszam do komentowania! To wiele znaczy. Każda uwaga jest cenna.