piątek, 9 grudnia 2016

Przeznaczeni 2.

-Ona-
Mija już 6 dzień, a on dalej krąży gdzieś w mojej głowie, ciągle widzę jego spojrzenie pełne miłości, a może jednak się mylę, ale żyjmy w przekonaniu, że właśnie o tym myślał. Tak bardzo brakuje mi tego, żeby móc uścisnąć jego dłoń. Taka błahostka, a jak cieszy. Przypominam sobie to kiedy wspomniał jak się nazywa.. Alan.. te imię tak zapada w pamięć. Sama nie wiem co się ze mną dzieje. Chyba coś przejmuje nade mną władze, ale nawet Diana zwróciła uwagę, że od tamtego dnia, jestem rozweselona, pełna energii, ale co jakiś czas odpływam gdzieś w rozmyśleniach, które tworzą tylko historię dalszej przyszłości mojej i jego. Co ja paplam. Może nic z tego nie wyjdzie, ale ja tak w to wierzę, tak mnie nosi, Chryste gdzie on jest?!

-On-
Mija 6 dzień. A moje serce jest w pułapce, a głowa ustala to co będzie. No nie mogę, czemu tak jest. Tylko czekam, aż moje oczy ją ujrzą.
-Alan. Co się z tobą dzieję? Halo Ziemia! Czy ty mnie w ogóle słuchasz. - krzyczy Louis.
Ja dalej pogrążony w marzeniach odpowiadam.
-Co się ze mną dzieję? Ty jeszcze mnie pytasz?! Stary spotkałem nieziemską laskę, jak mam Cię słuchać teraz tylko ona mi w głowie. Miała na imię.. Emma! No tak Emma. Boże muszę ją spotkać, tak bardzo..

-Hoho, ktoś w końcu znalazł swoją miłość, kto by pomyślał. A kiedy umówiłeś się na romantyczną kolacyjkę czy randeczkę?

-Nawet mnie nie dobijaj. Znam tylko te cholerne imię, a tak jej pragnę. Ona jest taka cudowna, ma taki śliczny uśmiech, oczy, nogi, no wszystko!

-Jak to znasz tylko imię, ty sobie kpisz?

-Nie. To przykra prawda.
Dalej nie wiem co mam zrobić. Jak odnaleźć osobę, której znasz tylko podstawowe dane? Stęskniłem się za nią, mimo że jesteśmy na etapie podania sobie ręki.. Mam nadzieję, że nie zrobiłem wielkiego błędu i w końcu odnajdę moją zgubę.

-Ona-
Dziś jest tydzień od tego spotkania! Idę na trening z nadzieją, że go spotkam znowu i nie skończy się to na moim bolesnym upadku! Przebieram się, uczestniczę w rozgrzewce, gramy jedną grę, jednak coś mnie non stop rozprasza, wcale nie wychodzą mi odbicia. Czas płynie, gromadzi się coraz więcej osób czekających na zawody piłki nożnej, które mają odbyć się na sali po naszych zajęciach. Mój brzuch powoli umiera, czuję taki ból, to wszystko przez stres, bo nie wiem czy go spotkam. A jeśli tak to jak wyglądam?! Czy jestem spocona, ohydna, a może rozczochrana od prawej do lewej?! Nie było czasu, wychodzę. Nie widzę go. Jest mi smutno.. miałam nadzieje, wiedziałam, że nikłą. Pakuje torbę i wychodzę z szatni. Diana wyczuwa na kilometr, to co mnie przytłacza. Od razu mnie przytula i proponuje gorącą kawę, która przyda się w zimowy wieczór, jednak obie słyszymy za nami wołanie:
-O Emma chodź tu!
Zawracamy się, widzę kto mnie wołał to on. Nie kryję radości, biegnę w jego stronę i bez skrępowania, przytulam się mocno do jego torsu. Dopiero po tym, dochodzi do mnie co zrobiłam.
-O jeju przepraszam. Nie chciałam być taka nachalna.

-Oj tam nic się nie stało..-zaśmiał się i lekko się uśmiechnął, patrząc wprost w moje oczy- Mam dla Was propozycję. Akurat gram mecz, może zostaniesz z koleżanką, a później wyskoczymy gdzieś w trójkę?
-Świetny pomysł!
Wołam Dianę i zajmujemy wygodne miejsca.

-On-
Trening jak trening, ale dziś ważny mecz, więc idę zwartym tempem i przygotowuję się do dzisiejszej walki przeciwko co prawda według mnie słabej drużynie. Wszedłem na salę, zaczynam szybkie rozciąganie, a moim oczom ukazuję się ona tak to ona! Wpadam w zachwyt, wiem, że to ten moment. To znak, że znowu ją spotykam! Wołam ją, po czym odwraca się i idzie w moją stronę, a raczej biegnie. Jestem zdziwiony, czy chce się ze mną rozliczyć? Nie, ona wtula się we mnie, a moje serce zaczyna bić coraz szybciej, a na twarzy ukazuję się uśmiech. Ona przeprasza, ale nie ma za co. Tak jak myślałem jest cudowna.. zapraszam ją wraz z przyjaciółką na mecz i wiem, że dzisiaj nie mogę dać plamy. Będę starać się grać z całej siły, bo tu na tej sali jest moja ukochana, ta która skradła wszystko co należy do mnie. Przyszła pora meczu, dam czadu. Tak jak zakładałem, skład mają cienki, więc dam radę. Emmo nadchodzę!
 
-Ona-
Mój wzrok przyciąga jego pociągająca sylwetka, nie mogę się napatrzeć. Końcówka meczu, a on strzela bramkę, po czym puszcza do mnie oczko, tak jakby to było tylko dla mnie. Taka drobnostka,a jak było mi miło. Wybieramy się we trójkę do pobliskiej kawiarenki. On pyta:
-To co dama sobie życzy? Kawa, herbatka, gorąca czekolada, do pani usług!- posyła zalotny uśmiech.
-No co ty sama zamówię i zapłacę.

-No chyba żartujesz, nie zabieraj mi takiej przyjemności.
Po czym wtrąca się Diana:
-Wiesz co akurat napisała do mnie mama, muszę wracać na chatę. Widzimy się jutro w szkole. Pa Alan.
Wiem, że to tylko wymówka, która nie jest nawet realna, ale ona chcę dla mnie dobrze. Chcę, aby to co jest między nami poszło krok dalej. Prze chwilę jesteśmy skrępowani, ale trwa to dosłownie parę minut, aż rozmowa nabiera kolorów. Wiem o nim coraz więcej, nie czuję już żadnej bariery. Teraz jest nasz czas, teraz jesteśmy sobie przeznaczeni. Nic nie może się zmarnować. Uczucia są delikatne, ja zresztą też.. pora na pierwszą, prawdziwą, a na dodatek dojrzałą miłość. To ten czas.

-On-
Biegnę w stronę bramki! Tak to ten moment! Tak udało mi się, a ta bramka jest tylko dla niej. Jak bardzo mi na niej zależy, to jest nie do opisania. Mecz dobiega końca, zgarniam dziewczyny proszę o chwilkę na ogarnięcie się, bo jednak przy niej muszę jakoś wyglądać. Staram się zrobić to jak najszybciej, a gdy jestem już gotów, z radością otwieram drzwi i posyłam jej miłe spojrzenie. Zmierzamy w stronę bardzo przytulnej kawiarenki, w której osobiście lubię przebywać, ale tylko z odpowiednim towarzystwem, a ona, no i tak jej przyjaciółka, bo nie mogę tego faktu pominąć, są jak najbardziej przypadające mi do gustu. Próbuję zaproponować jej coś do picia, ale ona udaję jak każda, typowy tekst „Nie, nie musisz”. Ja wiem, że muszę, jestem do tego wręcz zobowiązany. Diana mówi, że musi iść, trochę szkoda, jednak dla mnie to idealny moment na coś więcej, jakąś dłuższą rozmowę. Początek taki niewinny, a w końcu rozmowa staję taką wciągająca, jej głos powoli mnie "uzależnia", mogę jej słuchać dniami i nocami, a jej uśmiech tak olśniewa. Boże Alan, zrób coś..
-Jak tam dzień minął?- wypalam z głupim pytaniem, ale to stress..
-Jeśli moja wypowiedz ma być szczera do bólu to dzień był w sumie obojętny mi, normalny dzień, ani dobry ani zły, ale od momentu treningu robi się coraz lepszy.
-Tak w ogóle to ta akcja na meczu była dla Ciebie. Chyba nie wypadło, aż tak źle.

-No co ty, było super! Cudna niespodzianka tyle ci powiem.
Aż ciepło mi na serduszku się zaczyna robić. W porównaniu do tego co jest za oknem, prószy śnieg, wszędzie zaspy, to ja jestem taki rozpalony, że hoho. Pytam ją:
-Ej, a masz może jeszcze troszkę czasu?

-No pewnie, tylko napisze sms-a do mamy i możemy siedzieć do nocy. - zaśmiała się.- Ale no wiesz jest jeden warunek!

-Hmm jaki?

-Że odprowadzisz mnie do domu, bo wolałabym sama nie ciągać się po nocy.

-No pewnie, nie ma problemu. Odprowadzę Cię tam gdzie zechcesz.
Widzę w jej oczkach iskierkę, która mówi, że spisuje się nieźle. 

------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję, że kolejna udana część. :) 
Zapraszam do komentowania! To wiele znaczy. Każda uwaga jest cenna.  






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz